czwartek, 10 grudnia 2009

Spotkanie XXXVIII – Tokio megalopolis

Na ostatnim w tym roku spotkaniu, Natalia Schiller podzieliła się z nami swoimi wrażeniami z pobytu w Tokio.

Metropolia ta jedynie w niewielkim stopniu przypomina miasta europejskie i przybywszy tam, człowiek z zachodu powinien najlepiej zapomnieć o swoich wcześniejszych doświadczeniach przestrzeni miejskiej.

Tokio nie ma centrum. Złożone jest z wielu dzielnic o zróżnicowanym charakterze, skupionych wokół stacji metra i każda z tych części miasta ma swoje własne mikro-centrum oraz peryferia. Wszystkie te dzielnice łączy niewiarygodnie gęsta sieć kolei podmiejskiej, która umożliwia szybkie i efektywne poruszanie się po całej metropolii. Poruszanie się samochodem po zatłoczonym Tokio jest niemal niemożliwe, to też ulice zdominowane są przez przechodniów.



Nasze największe zdumienia wzbudził tokijski sposób adresowania domów. Dzielnice dzielą się na sektory o różnych nazwach a numery nadawane są budynkom zgodnie z kolejnością ich wznoszenia – nietrudno to sobie wyobrazić, ale co ma powiedzieć ktoś, kto usiłuje odnaleźć w gigantycznym Tokio konkretne miejsce? Dlatego właśnie od znajomego Tokijczyka wraz z zaproszeniem dostaje się zazwyczaj nie wizytówkę z adresem, ale mapkę z naszkicowaną drogą do jego domu.

Z jednej strony Tokio jest miastem w którym panuje imponujący porządek. Każda dzielnica jest inaczej wyspecjalizowana: Shinjuku jest dzielnicą zdominowaną przez wielkie korporacje, w Ginzie znajdują się ekskluzywne sklepy i popularne szlaki spacerowe, Roppongi to dzielnica rozrywki i wielkich centrów handlowych.



Z drugiej strony zdumiewające są kontrasty panujące w tym ogromnym mieście: Kabuki-ko, miejsce w którym za dnia bawi się młodzież, w nocy zmienia się w Dzielnicę Czerwonych Świateł. Obok młodych, skupionych na pracy karierowiczów i uciekających przed dorosłością infantylnych kobiet, żyją także przywiązani do tradycji Japończycy – silni ojcowie rodzin oraz ich posłuszne i usłużne żony. Między zimnymi wieżowcami ze stali i szkła, w pełnych zieleni ogrodach stoją skromne świątynie shintō. Ci sami ludzie, którzy kilka razy w roku wymieniają swoje sprzęty elektroniczne na najnowsze, kultywują dawne tradycje i wierzenia.



Ten, kto sadzi, że konwencja w Japonii reguluje jedynie sferę komunikacji międzyludzkiej jest w błędzie. Skonwencjalizowany jest tam nawet sposób segregowania odpadków, a przed skorzystaniem z toalety wypada zapoznać się z instrukcją obsługi sedesu (!).

Nasze spotkanie zakończyła wymiana osobistych impresji na temat Japońskich zwyczajów. Oto kilka rad, z którymi każdy, kto wybiera się do Japonii powinien się zapoznać:
– w towarzystwie nie wolno samemu nalewać sobie alkoholu;
– wizytówkę odbiera się obiema rękami i pod żadnym pozorem nie należy jej chować w tylnej kieszeni spodni;
– nie wolno wbijać pałeczek w ryż ani podawać sobie jedzenia z pałeczki do pałeczki (gesty te zarezerwowane są dla obrzędów pogrzebowych).

Tych którzy już żałują, że przegapili nasze spotkanie, dobiję informacją, że tym razem, oprócz herbaty, spożywaliśmy wyśmienite świąteczne pierniczki przygotowane własnoręcznie przez Gosię Hornung. Na pocieszenie dodam jednak, że było to dopiero pierwsze spośród kilku zaplanowanych na ten rok akademicki spotkań poświęconych kulturze Japonii.

Wszystkie ilustrujące niniejszy tekst zdjęcia pochodzą z prywatnych zbiorów Natalii Schiller.

Sprawozdanie przygotowała: Agata Grykien.

piątek, 4 grudnia 2009

Spotkanie XXXVII – Powieść wiktoriańska, emancypacja i Złodziejka Sarah Waters

4 grudnia spotkaliśmy się po to, aby porozmawiać o powieści wiktoriańskiej.

Zanim rozpoczęła się dyskusja, poświęciliśmy kilka chwil formalnościom – podczas tajnego głosowania wybraliśmy nowe władze KNAL. Zdecydowana większość z nas wskazała na przewodniczącego Juliana Czurko, który zgodził się, już po raz kolejny, sprawować tę wielce odpowiedzialną funkcję. Pomagać Julkowi będą Magda Drabikowska i Agata Grykien, przy czym vice-przewodniczące zostały także sekretarkami (czyli sekretarzami w rodzaju żeńskim ;) ); a dodatkowo Agata jest znów skarbnikiem.

Po załatwieniu formalności, prowadząca spotkanie Magda Drabikowska poprosiła zebranych o zapisanie na osobnych kartkach skojarzeń z powieścią wiktoriańską. Następnie długo rozmawialiśmy o epoce wiktoriańskiej. Okazuje się, że już sama periodyzacja tego okresu nie jest sprawą oczywistą – czy wiktorianizm rozpoczyna się wstąpieniem na tron królowej Wiktorii w roku 1837? A może pierwszą z reform parlamentarnych (1832), które doprowadziły do zwiększenia liczny wyborców i wzrostu pozycji klasy średniej?

W przypadku powieści wiktoriańskiej tego typu wydarzenia są niesłychanie istotne – wystarczy przypomnieć, że czasem powieść bezpośrednio dotykała konkretnych spraw politycznych i społecznych, a twórcy, jako dziennikarze, prezentowali określone poglądy i byli uwikłani w aktualne życie polityczne (vide Charles Dickens, najpopularniejszy powieściopisarz epoki, który rejestrował towarzyszące wprowadzaniu reformy debaty jako stenograf w parlamencie).

Omówiliśmy tło historyczne epoki, sytuację w społeczeństwie wiktoriańskim oraz obyczajowość czasów królowej Wiktorii i wiążący się z nią podział na dwa porządki kultury – oficjalny i nieoficjalny. Dyskutowaliśmy także o samej powieści – jej gatunkach, poetyce i światopoglądzie. Skupiliśmy się również na fascynującym zagadnieniu neowiktorianizmu, współczesnych inspiracjach kulturą wiktoriańską oraz powieściach nawiązujących do wzorca gatunkowego powieści wiktoriańskiej, takich, jak przeczytana przez nas Złodziejka Sary Waters.

Na koniec Magda poprosiła o odczytanie losowo wybranych kartek, na których zamieściliśmy nasze skojarzenia z epoką. Zastanawialiśmy się nad tym, skąd one się wzięły i na ile są trafne. Biorąc pod uwagę, że spotkanie się przedłużało, a zebrani wciąż nie mieli dość dyskusji, pierwsze grudniowe zgromadzenie KNAL można uznać za udane!


piątek, 13 listopada 2009

Spotkanie XXXVI – Geopoetyka Azji Centralnej

Geopoetyka Azji Centralnej: Kirgistan, Kazachstan, Uzbekistan, Mongolia

Piątek 13 listopada okazał się dla nas dniem szczęśliwym – dowiedzieliśmy się ciekawych rzeczy o geopoetyce, posłuchaliśmy mgr Anny Kronenberg opowiadającej o swojej podróży przez kraje Azji Centralnej, obejrzeliśmy bardzo interesujące zdjęcia zrobione w m. in. Mongolii, Kirgistanie i Kazachstanie, wreszcie - posłuchaliśmy mongolskiej muzyki i obejrzeliśmy fascynujący mongolski taniec.

Wyszliśmy od popularnej w ostatnich latach teorii geopoetyki. Jest to spojrzenie na przestrzeń z perspektywy kulturowych znaczeń: "w słowie geopoetyka zawarta jest idea, że można umiejscowić filozofię, połączyć krainę i filozofię, naturę i kulturę" (K. White, Atlantica. Wiersze i rozmowy, wybór i przekł. K. Brakoniecki, Olsztyn 1988, ss. 21-22).

Miejsca stały się w kulturze i literaturze jednocześnie konkretne geograficznie, ze swoją topografią, historią oraz imaginacyjne, subiektywne. Każdy uczestnik wchodzący w przestrzeń współtworzy ją, jest to przestrzeń w procesie. We współczesnej prozie m.in. Andrzej Stasiuk, Olga Tokarczuk i Jurij Andruchowycz patrzą na przestrzeń z perspektywy geopoetyki, a pisarz ukraiński wprost korzysta z terminu „geopoetyka” mówiąc o swej twórczości. Podchodzą oni do przestrzeni, jak do palimpsestu, odczytując jej kolejne warstwy:
Jak mówimy palimpsest, to co widzimy? Powierzchnię, po której cały czas coś pisano i rysowano, ale potem przychodzi następny właściciel i zaczyna na tym napisanym jeszcze coś tworzyć, zamazuje to, co było. Nie jest to tylko model ukraiński, prawdopodobnie można mówić o całej kulturze ludzkości, że ma charakter palimpsestyczny.

Z kolei technika pisarska Andrzeja Stasiuka z Jadąc do Babadag przywodzi na myśl szereg opisanych, zastygniętych w pamięci (na granicy wspomnienia i imaginacji) obrazów, fotografii, których kolejne warstwy znaczeń odsłania pisarz.

Refleksja nad przestrzenią jest refleksją nad kulturą (a ich materią jest język) – zachodzą w niej wspólne procesy: heterogeniczność, fragmentacja, utrata centrum, wyróżnić możemy miejsca i kontr-miejsca. Te zjawiska śledziliśmy na przykładach przestrzeni krajów Azji Centralnej.

Naszemu spotkaniu przyświecała idea Biegunów Olgi Tokarczuk – dzięki Annie śledziliśmy pęknięcia, ułomności i „pomyłki w dziele stworzenia” w przestrzeni Azji Centralnej. Dlatego większość zdjęć dotyczyła miejsc ukazujących zaskakujące zdarzenie lub proces: miasto zasypywane przez piasek, przywodzące na myśl scenerię Kobiety z wydm, które nie tak dawno było jednym z największych portów nad Morzem Aralskim – Mojniaq, turniej wykonawców kirgiskiego, narodowego eposu Manas na prowincji Kirgistanu i wiele innych. Zagadnienie eposu i jego wykonania do dziś pozostało tajemnicze – utwór ten jest dwukrotnie dłuższy od Mahabharaty, a jego wykonawca (wybrany przez duchy) wchodzi w trans i potrafi śpiewać przez trzy dni i noce bez przerwy, będąc jednocześnie uczestnikiem opisywanych wydarzeń.

Zajrzeliśmy do mongolskiej świątyni w historycznej stolicy Karakurum, gdzie znaleźć można tak niezwykłe rytualne przedmioty, jak instrument muzyczny, trąbka kangling, wykonana z dziewczęcej kości udowej i naczynie z czaszki lamy.

Zobaczyliśmy miejsce, gdzie zatrzymał się czas – wioskę Arslanbob. Według legendy to piękne, żyzne miejsce wybrał Allach dla swoich wyznawców, aby mogli doświadczyć raju na ziemi. Arslanbob znajduje się na granicy Uzbekistanu i Kirgistanu. Jego mieszkańcy wciąż wierzą, że żyją w wybranym miejscu na Ziemi. Zainteresowała nas Astana, nowa stolica Kazachstanu; miasto wybudowane na pustkowiu, mające być „stolicą trzeciego tysiąclecia”. Widok tego niezwykłego miasta w sercu stepu skłonił nas do podniesienia kwestii geopoetologicznych. Zobaczyliśmy w Astanie przeniesione z literatury do rzeczywistości miasto konceptualne, utopię, która de facto symbolizuje antyutopijność.

Wielkie wrażenie zrobiło na nas miasto duchów – Inylczek, znajdujące się przy dawnej kopalni, na granicy z Chinami, gdzie wydobywano miedź i inne surowce. Po upadku ZSRR kopalnia upadła, a w mieście zaplanowanym dla 15000 mieszkańców, gdzie mieszkało już 7000, zostało zaledwie 120 osób.

Odkryliśmy, że przestrzenie Azji Centralnej są w dużej mierze heterotopiczne, czego dobitnym przykładem jest Morze Aralskie, zamienione w pustynię. Na końcu obejrzeliśmy i posłuchaliśmy tradycyjnego i nowoczesnego śpiewu i tańca mongolskiego.




Astany - nowoczesna stolica w srodku stepu




Mongolia, tradycyjny napój ze sfermentowanego mleka klaczy - kumys




Zniszczona stupa przed murami Karakorum




Puchar z czaszki lamy w świątyni w Karakorum


Zapraszamy też do lektury fragmentu wywiadu z mgr Anną Kronenberg, którego pełna wersja zamieszczona została na stronie internetowej "Przeglądu Australijskiego".


Podróżując, także szukam miejsc, w których mam nadzieję, nastąpi nagłe, przypadkowe odsłonięcie bytu. Dlatego w wędrowaniu szczególnie cenne są wszelkie ślepe zaułki. Przez rok pracowałam w Kirgistanie i podróżowałam po Azji Centralnej. Patrząc na przestrzeń z perspektywy geopoetyki, mamy świadomość, że widzimy palimpsest: odczytujemy kolejne naniesione przez kulturę i historię warstwy. Na przykład zachwyt bardzo nowoczesną Astany nie może być niewinny, gdy jedzie się do niej pociągiem i obserwuje z okien przez kilka dni biedę kazachską na stepie: małe chałupki kryte eternitem, nierzadko z foliami zamiast okien.

Do Mongolii wjeżdżaliśmy z mężem, gdy akurat trwała próba przewrotu, początek rewolucji – po wyborach parlamentarnych, których nie uznała opozycja, zaczęły się demonstracje, palono i dewastowano budynki parlamentarne, muzea i galerie (co akurat trochę nas zaskoczyło, gdyż niszczenie bezcennego dziedzictwa kultury wydało się niezrozumiałe). Policja jednak szybko zaprowadziła porządek (po kilku dniach zamieszek kilkaset osób zamknięto w więzieniach). Spacerując po Ułan Bator widzieliśmy zdewastowane i spalone budynki rządowe i muzea. Natomiast na stepie Mongołowie żyli swoimi codziennymi sprawami.

Największe wrażenie zrobiło na nas Morze Aralskie, a raczej pustynia w miejscu dawnego morza oraz miasto Moynaq, dawniej wielki port rybacki, dziś zasypana piaskiem i solą rozpadająca się osada na pustyni, klimat jak w książce Abe Kobo Kobieta z wydm. Spacerowaliśmy po dnie morza – które obecnie jest pustynią, po skażonym terenie. Z nowopowstałej pustyni (nazywanej Aralkum) silne wiatry roznoszą ogromne ilości piasku i soli (ok. 70 mln ton rocznie), co dodatkowo utrudnia życie w okolicy. To jedna z największych klęsk ekologicznych na świecie. A wjeżdżając do miasta-widma na pustyni wita nas wielki herb Moynaqu – to rybka wesoło pluskająca się w morskich falach! W takich miejscach „na chwilę pęka powłoka świata, którą bierzemy na co dzień za raz na zawsze ukształtowaną rzeczywistość” – jak pisze Andrzej Stasiuk.

W codziennym życiu, […] w rodzinnym mieście Łodzi naszym sposobem na życie jest, parafrazując tytuł znanej książki "uważność na targowisku", czyli idea zrównoważonego rozwoju: to nie tylko segregowanie śmieci, jeżdżenie rowerem, walka o zieleń w mieście, ale przede wszystkim świadomość, jak ważne są decyzje konsumpcyjne – każdy nasz wybór wpływa na otoczenie. Dlatego chcemy, by nasze wybory były jak najbardziej przyjazne naturze i ludziom, a nasze życie – bardziej świadome, wolniejsze.

[…] W Kirgistanie pracowałam w budynku Ministerstwa Kultury, w którym siedziby miały stowarzyszenia wszystkich mniejszości narodowych, żyjących w tym kraju: Niemców, Ukraińców, Koreańczyków, Tatarów, Ujgurów, Azerów, Kazachów i kilkunastu innych – i ten tygiel był fascynującym doświadczeniem. Wspólnie obchodziliśmy i organizowaliśmy swoje święta: narodowe, religijne. Na przykład doświadczyłam w ciągu paru miesięcy czterech Nowych Roków: według kalendarza rzymskiego, prawosławnego, chińskiego i tradycyjnego kirgiskiego, świętowaliśmy od początku stycznia do pierwszego dnia wiosny!

Inna kultura jest najlepszym lustrem nie tylko dla pojedynczej osoby, ale dla narodu z którego się wywodzi. To zderzenie sprawia, że trzeba przyjrzeć się ograniczeniom rodzimej kultury: niemiło uświadomić sobie nagle własny etnocentryzm i fakt, że częściowo myślimy stereotypami. Zwłaszcza relacja Polaków z Rosjanami jest bardzo obciążona historycznie – uczyłam rosyjskich studentów w Biszkeku i ich spojrzenie na Polskę było dla mnie czasem bardzo zaskakujące. Takie doświadczenie jest bezcenne, ponieważ zmusza do redefinicji bardzo wielu twierdzeń, które dotąd przyjmowaliśmy za pewnik. Dużo z mężem podróżowaliśmy po krajach Azji Centralnej: Kirgistanie, Kazachstanie, Uzbekistanie, Mongolii, starając się być jak najbliżej zwyczajnego, codziennego życia mieszkańców i to nas nauczyło otwartości i zgody na najbardziej niespodziewane sytuacje. Doświadczaliśmy życzliwości i pomocy. Przekonaliśmy się, że świat jest fascynującym i bezpiecznym miejscem. Teraz myślimy o kolejnych dalekich podróżach, odmiennych kulturach i najchętniej wybralibyśmy się do Australii i Nowej Zelandii.

piątek, 23 października 2009

Spotkanie XXXV – Organizacyjne

Pierwsze spotkanie KNAL już za nami. Jak zwykle odbyło się w ciepłej i sympatycznej atmosferze, gdyż nie tylko pojawiły się znane nam twarze – niektóre po okresie nieobecności w Łodzi – a także spora grupa nowych członków. Bardzo się z tego cieszymy, więcej osób wi odpowiednio więcej spojrzeń i opinii na poruszane podczas spotkań tematy.

Ponieważ nowych osób było sporo, ustaliliśmy, że wybory do zarządu Koła zostawimy na kolejne spotkanie, żeby wszyscy ewentualni kandydaci mogli przemyśleć te kwestię. Za to przedstawiliśmy się sobie nawzajem, a przedstawiciele starego zarządu opowiedzieli o historii KNAL, jego działalności oraz osiągnięciach. Okazało się, że opowiedzenie trzech lat pracy nie jest takie proste, a wydaje się, że ten czas minął błyskawicznie.

Dużą część spotkania przeznaczyliśmy na opracowanie harmonogramu kolejnych spotkań, z czego wyłonił się taki oto szkic, mogący ulec jeszcze zmianom:

13 XI – spotkanie pt. Geopoetyka Azji Centralnej: Kirgistan, Kazachstan, Uzbekistan, Mongolia, które poprowadzi mgr Anna Kronenberg, a także wybory do zarządu
27 XI – temat wciąż do ustalenia 13 XI
11 XII – spotkanie o Japonii, które poprowadzi Natalia Schiller
8 I – Abe Kobo Kobieta z wydm
22 I – powieść graficzna

Przerwa na sesję oraz wakacje zimowe.

26 II – Banana Yoshimoto, Kuchnia i Joanna Bator Japoński Wachlarz
12 III – film Proch i pył, oraz teksty Greenblatta
26 III – spotkanie o hiszpańskich obchodach Wielkanocy, poprowadzone przez Mgr Monikę Kocot
16 IV – Hal Duncan Welin i Atrament

Lista ta nie wyczerpuje wszystkich terminów spotkań do końca roku, ale postanowiliśmy na tym poprzestać, bo zapewne i tak w trakcie semestru pojawią się nowe pomysły. Prawdopodobnie poczekamy na jakieś literackie nowości, żeby zająć się nimi na gorąco.

Wybraliśmy także nowe władze Koła. Przewodniczącym został mgr Julian Czurko. Zastępcami, pełniącymi także obowiązki sekretarzy, zostały mgr Magdalena Drabikowska oraz Agata Grykien. Funkcja Skarbnika została powierzona Agacie Grykien.

Mamy nadzieję, że kolejny rok pracy będzie przynajmniej tak owocny, jak poprzednie. Serdecznie zapraszamy na kolejne spotkania, które będą się już odbywać regularnie co dwa tygodnie!

piątek, 19 czerwca 2009

Spotkanie XXXIV – Przedkonferencyjne III

Ostatnie spotkanie przed konferencją poświęciliśmy na wysłuchanie referatów, zaprezentowanych przez ochotników. W grupie skorygowaliśmy teksty i przeprowadziliśmy małe rozmowy na ich temat, przygotowując w ten sposób konferencyjnych debiutantów do ewentualnych pytań podczas panelu dyskusyjnego. Po omówieniu wszystkich propozycji umówiliśmy się na kolejne spotkanie już w warszawskiej sali obrad – a co poniektórzy jeszcze w pociągu do stolicy.

piątek, 22 maja 2009

Spotkanie XXXIII – Przedkonferencyjne II

Na tym spotkaniu frekwencja niestety nie była duża, wobec czego w niewielkiej grupie skupiliśmy się na organizacyjnych konkretach. Porozmawialiśmy o sprawach formalnych dotyczących Koła – finansach, rozliczeniach, sprawozdaniach – oraz o planowanym wyjeździe na warszawską konferencję.

Większe spotkanie przełożyliśmy na kolejny tydzień.

piątek, 24 kwietnia 2009

IX Festiwal Nauki, Techniki i Sztuki, 24 kwietnia 2009

W piątek 24 IV 2009, KNAL, już po raz trzeci, zaprezentowało się na Festiwalu Nauki, Techniki i Sztuki. Po wcześniejszych edycjach, poświęconych istotom fantastycznych i postaci czarownicy w kulturze, przyszła po pora na imprezę Horror w sztuce – sztuka w horrorze.

Na wstępie Magda Drabikowska opowiedziała o problemach z definicją poszczególnych gatunków kultury grozy i rozróżniła, skupiając się na literaturze, typowe motywy powieści gotyckiej i horroru. Następnie Agata Grykien pokazała prezentację poświęconą źródłom zagrożenia występującym w horrorze i omówiła sylwetki wampirów, wilkołaków, zombie oraz psychopatycznych morderców.
Jako kolejny prelegent wystąpił Julian Czurko, który opowiedział o związanych z horrorem antropologicznych strukturach wyobraźni i wyjaśnił symbolikę przestrzeni ukazanych w horrorze. Natomiast dziełom filmowym została poświęcona prezentacja przygotowana przez Alicję Ślebiodę oraz Tomasza Ciesielskiego.

Gwoździem programu była zabawa przygotowana przez niezrównaną Zosię Lach. Pod jej przewodnictwem, teoretycznie wyedukowani uczestnicy imprezy mieli szansę ułożyć własny scenariusz horroru, świadomie posługując się typowymi dla konwencji toposami, postaciami, przestrzeniami i antropologią. Końcowy rezultat przekroczył nasze oczekiwania – nie pozwolę sobie na prezentację scenariusza (może kiedyś uda się nam na nim zbić fortunę?), wspomnę tylko, że znalazło się miejsce na wprowadzenie zarówno motywów społecznych (para wielkomiejskich nuworyszy na tle maleńkiej i zagadkowej społeczności post-pegeerowskiej, prawie wymarłej wioseczki), jak ekologicznych (kluczowa rola zmutowanych kurczaków i energii zwierząt ginących w miejscowej rzeźni) oraz obyczajowych (życiowa tragedia miejscowych drobnych pijaczków kontra narodziny wielkiej namiętności między młodym przedsiębiorcą a jego piękną i utalentowaną asystentką). A wszystko okraszone potężną dawką grozy wymieszanej z postmodernistyczną ironią. Zabawa była przednia.

Na koniec spotkanie podsumowała i pożegnała miłych gości Opiekunka KNAL-u, doktor Natalia Lemann. Do następnego roku!

piątek, 3 kwietnia 2009

Spotkanie XXXII – Przedkonferencyjne I

Spotkanie przedkonferencyjne zaszczyciła swoją obecnością prof. Joanna Ślósarska, z którą porozmawialiśmy na temat zagadnień zaproponowanych przez nasze Koło w ramach bloku teoretyczno-literackiego:
syllepsis;
ℑ liminalność;
ℑ tekst rozgwieżdżony, arachnologia;
lector in fabula jako aktor / aktor jako lector in fabula;
dis-sensus jako metoda i cel dyskursu post-modernistycznego;
ℑ suplikanci i sceny latipso;
ℑ procesory tekstu i ruchome matryce.

Rozpoczęliśmy od hipertekstów, czy jak kto woli tekstów rozgwieżdżonych Rollanda Barthesa, zastanawiając się czym dokładnie są, jak powstają i czy dotyczą tylko tekstów w formie elektronicznej. Teorii Barthesa przeciwstawiliśmy arachnologię i usiłowaliśmy określić na czym polega niemal cielesny, nierozerwalny związek autorki z wytwarzanym przez nią tekstem. Potem porozmawialiśmy chwilę o scenach latipso i wymieniliśmy kilka przykładów występujących w kulturze relacji o charakterze masochistycznym z najbliższego otoczenia (np.: "Dlaczego muszę czytać Orzeszkową, skoro jej nie lubię"). Na koniec podyskutowaliśmy chwilę o procesorach tekstu, ich działaniu i związkach z hipertekstami. Pani profesor pomogła nam zrozumieć najświeższe trendy w badaniach literackich i przy ich pomocy pobieżnie przeanalizować konkretne teksty kultury.

piątek, 20 marca 2009

Spotkanie XXXI – Modernizm – nieskończony projekt

Podczas ostatniego spotkania koła, zastanawialiśmy się nad złożonością problematyki dotyczącej modernizmu oraz licznymi definicjami samego pojęcia. Przedyskutowaliśmy słynny projekt nowoczesności Jurgena Habermasa, sięgnęliśmy do rozpoznań Jaussa i Shepparda, wreszcie podparliśmy się syntetyzującą myślą Ryszarda Nycza. Tak uzbrojeni teoretycznie starliśmy się z koncepcją postulowaną przez Włodzimierza Boleckiego, którego propozycje omawialiśmy długo i bardzo zaciekle.

Mieliśmy też przyjemność posłuchania przewodniczącej zaprzyjaźnionego Międzywydziałowego Koła Naukowego Teoretyków Kultury Uniwersytetu Łódzkiego, Patrycji Kruczkowskiej. Patrycja opowiedziała nam o niezwykle ambitnym projekcie Koła, którego dwuletnia praca ujrzała właśnie światło dzienne w postaci książki Rekonfiguracje modernizmu. Nowoczesność i kultura popularna pod redakcją Tomasza Majewskiego, która dopiero co się ukazała i zbiera same entuzjastyczne recenzje.

Ci, którzy po naszym spotkaniu oczekiwali ostatecznego wyjaśnienia, czym jest modernizm, mogli poczuć się zawiedzeni, myślę jednak, że udało nam się przeczuć i w pewien sposób oddać wieloznaczność tego absolutnie podstawowego pojęcia, pod którym kryć się może tak wiele, że prawie wszystko.

Spotkanie prowadziła Magda Drabikowska.

Wykorzystane teksty teoretyczne:
ℑ Włodzimierz Bolecki, Doświadczenie i modernizm, [w:] http://www.bolecki.eu/images/pdf/dosw-mod.pdf
ℑ Tegoż, Modernizm w literaturze polskiej…, [w:] http://www.bolecki.eu/images/pdf/modernizm.pdf
ℑ Tegoż, Od "postmodernizmu" do "modernizmu"…, [w:] http://www.bolecki.eu/images/pdf/wat-od-do.pdf
ℑ H. R. Jauss, Proces literacki modernizmu od Rousseau do Adorna, przeł. P. Bukowski, [w:] Odkrywanie modernizmu, red. R. Nycz, Kraków 2004, s. 21-59.
ℑ R. Sheppard, Problematyka modernizmu europejskiego, przeł. P. Wawrzyszko, [w:] Odkrywanie modernizmu, red. R. Nycz, Kraków 2004, s. 71-140.
ℑ J. Habermas, Modernizm – niedokończony projekt, przeł M. Łukaszewicz, [w:] Postmodernizm. Antologia przekładów, pod red. R. Nycza, Kraków 1997, s. 25-46.

piątek, 6 marca 2009

Spotkanie XXX – Ciekawy przypadek Benjamina Buttona według Fitzgeralda i Finchera

Podobno Francis Scott Fitzgerald miał kiedyś sarkastycznie stwierdzić, że oznaką inteligencji najwyższej klasy jest zdolność do uznawania dwóch przeciwstawnych idei jednocześnie.

Przyjmując dany sąd, zawsze autoironiczni KNAL-owcy podczas ostatniego spotkania analizowali dwa, jak się okazało, krańcowo odmienne ideologicznie teksty kultury.

Intrygujące, że było to mało popularne opowiadanie Fitzgeralda z 1922 roku pt. Ciekawy przypadek Benjamina Buttona oraz jego dużo bardziej popularna ekranizacja, czyli film Davida Fischera z roku 2008 pod tym samym tytułem.

Co może tak mocno różnić pierwowzór literacki od filmowej adaptacji? Prawie wszystko.

Zauważyliśmy, że opowiadanie Fitzgeralda jest swoistą satyrą na brak tolerancyjności dla odmienności, będący wynikiem ciasnoty horyzontów nowoczesnego mieszczaństwa. Tytułowy Benjamin Button, człowiek, który rodzi się starcem, jest przedmiotem szykan ze strony rodziny i społeczeństwa. By zamaskować jego odmienność, rodzina nakazuje mu charakteryzować się niby aktorowi w teatrze. Szybko zostaje ożeniony, ponieważ, jak się powszechnie uznano, ożenek jest w stanie uleczyć najpoważniejsze nawet dewiacje. Co więcej – wielokrotnie w tekście pojawia się sugestia ze strony bohaterów, że niecodzienna ułomność Benjamina to nic innego, jak tylko świadectwo jego złośliwości. Wiadomo – gdyby się postarał, byłby jak inni. Odstaje – a zatem to jego wina. Szczególnym przykładem Fitzgeraldowskiej ironii jest pokazanie potępienia przez mieszczan związku młodej kobiety z rzekomo starym bohaterem. Po latach, dzieci „sprawiedliwych” z równa pasją skrytykują związek młodniejącego Benjamina ze starą kobietą.

Film Fischera jest pozbawiony ostrego zacięcia satyrycznego, choć nie brak w nim dystansu i autoironii. Obraz wpisuje się jednak we współczesny dyskurs tolerancji jako uznania dla różnorodności i spełnia – według niektórych aż za bardzo – kryteria political correctness. U Fischera porzucony przez ojca Benjamin jest darem bożym dla murzyńskiej (afroamerykańskiej ;) ) opiekunki pracującej w domu starców. Jako młody-stary znajduje zatem idealne miejsce na rozwój. Filmowi bohaterowie uznają jego odrębność za dar i błogosławieństwo, sami zresztą podpadają pod rozmaicie rozumianą kategorię Innego.

Zwróciliśmy też uwagę na symboliczne umieszczenie akcji w Nowym Orleanie, nad który nadciąga śmiercionośny huragan Karina. Opowiadana historia jest retrospekcją, dzięki której widz wiąże życie Benjamina z przebogatą i przedziwną kreolską kulturą Południa, która, jak każdy wybryk natury czy kultury, zostaje skazana na nieuchronną zagładę.

piątek, 20 lutego 2009

Spotkanie XXIX – KNAL-owców plany na semestr letni

Pierwsze spotkanie w nowym semestrze było wyjątkowo kameralne, ale i pracowite. Nie to, żebyśmy zwykle pracy unikali, ale zazwyczaj udaje się ją połączyć z dobrą zabawą. Tym razem pozostaliśmy przy pożytecznym, z nadzieją na przyjemne.
Kolektywny wysiłek intelektualny opłacił się:

– Wyklarował się nasz wkład w czerwcową konferencję dotyczącą doświadczenia nowoczesności. Po więcej informacji zapraszamy, jako współorganizatorzy, na stronę konferencji http://www.modernizm.uw.edu.pl/index_pl.html. Zachęcamy do udziału – będzie się działo.

– Tradycyjnie postanowiliśmy zaistnieć na Festiwalu Nauki, Techniki i Sztuki. Już po raz trzeci proponujemy wyprawę w krainę fantazji – najpierw opowiadaliśmy o elfach i krasnoludach, potem o czarownicach, a teraz… teraz będzie strasznie! Zawczasu i serdecznie zapraszamy na imprezę Horror w sztuce - sztuka w horrorze. Jak piszemy na stronie Festiwalu:
Impreza ma na celu zaprezentowanie specyfiki środków artystycznych sztuki operującej konwencją grozy i horroru. Zanalizowane i powiązane z antropologicznymi strukturami wyobraźni zostaną m.in. środki formalne i treściowe odpowiedzialne za wytworzenie atmosfery strachu, grozy i niezwykłości. Prelegenci skupią się m.in. na specyfice typów osobowych postaci sztuki horroru (wilkołak, wampir, zombie, psychopatyczny morderca) oraz na konstrukcji przestrzeni świata przedstawionego i narracji (labiryntowość, szkatułkowość, niepewność ontologiczna). Wybrane utwory takich artystów jak S. King, B. Stocker, A. Rice, G. Masterton, E.A. Poe, E.T.A. Hoffman, C. Ruiz Zafon, D. Lynch, S. Kubrick zostaną zaprezentowane w szerokim kontekście kulturowym.
Brzmi skomplikowanie? Bez obaw – będzie jak zwykle fantastycznie, fantazyjnie i fantasmagorycznie.

Poza tym, wciąż pracujemy nad tomem zbierającym referaty wygłoszone podczas naszej grudniowej konferencji o przestrzeniach (tekstów) kultury. Zajęcie jest bardzo wymagające, ale już słyszy się nieśmiałe głosy sugerujące zorganizowanie kolejnej konferencji. Cześć pracy!

piątek, 9 stycznia 2009

Spotkanie XXVIII – Architektura w ekranizacji Władcy Pierścieni

Pierwsze spotkanie naszego koła w nowym roku 2009, a jednocześnie ostatnie w semestrze zimowym, poświęciliśmy filmowi Petera Jacksona Władca Pierścieni. Dzięki staraniom Juliana, gościliśmy wykładowcę Historii Sztuki UŁ. Dr Robert Wróbel przygotował dla nas prezentację analizującą formy architektoniczne w ekranizacji Tolkienowskiej trylogii. Pan doktor omawiał poszczególne elementy filmowej architektury przestrzeni, wskazując możliwe inspiracje oraz historyczne odniesienia.

Dowiedzieliśmy się, że Hobbiton w Shire przypomina średniowieczną osadę z wyodrębnionym centrum, które wskazuje młyn i karczma, natomiast wygodna norka Bilba Bagginsa jest praktyczną realizacją postulatów dziewiętnastowiecznego ruchu odnowy architektury, z którym związany był również angielski architekt, pisarz i malarz prerafaelita William Morris.

Natomiast filmowe Bree przypomina średniowieczne miasta budowane z kamienia oraz cegły i wykazuje podobieństwo np. do XV-wiecznej Norymbergi. Do architektury wieków średnich odwołuje się także Edoras, stolica królestwa Rohanu, najbardziej spójna strukturalnie przestrzeń Władcy Pierścieni, oparta bezpośrednio na drewnianej architekturze północnej Europy. I faktycznie - zaprezentowany nam przez pana doktora norweski kościół z XII wieku mógłby z powodzeniem znaleźć się na planie Edoras.

Ciekawe, że filmowa wizja Helmowego Jaru, przypominającego rzymską architekturę przełomu III i IV wieku, na tyle wyraźnie odbiega od innych budowli Rohanczyków, że budzi wątpliwości, czy jest to faktycznie dzieło Jeźdżców Rohanu, czy raczej warownia została przez nich przejęta w przeszłości.

Nieco inaczej rzecz się ma z Minas Tirith, stolicą królestwa Gondoru. Tu, prócz odniesienia do stylu romańskiego, nasuwa się inspiracja architekturą XIX wieku, zwłaszcza historyzmem i eklektyzmem, co łączy Białe Miasto z budowlami Elfów. I tak Rivendell przypomina zarówno dzieła późnego gotyku, jak i fantazyjne formy secesyjne. Zwłaszcza wystrój wnętrz nasuwa jednoznaczne skojarzenie z art deco, głównie poprzez obecność właściwych secesji form organicznych, np. stylizowanych kształtów roślinnych. Z gotycką katedrą kojarzą się również monumentalne sale Morii oraz niebosiężny Orthank.

Nie zostały pominięte także przestrzenie Mordoru, wskazano semantyczne i symboliczne znaczenie ewokującej grozę Barad-dûr oraz trafne przedstawienie Minas Morgul, w której można dopatrzyć się śladów minionego piękna z czasów, gdy jako Minas Ithil była częścią Gondoru.

Ciekawe, że pamiętna filmowa scena, w której Nazgule ruszają do bitwy pod wodzą Czarnoksiężnika z Angmaru, a Minas Tirith rozbłyska intensywnym zielonym światłem, skojarzyła się naszemu przewodnikowi po architekturze Śródziemia z Katedrą Światła, projektem Alberta Speera, architekta Hitlera, który w 1934 roku w Norymberdze pokazał monumentalną konstrukcję świetlną stworzoną ze130 snopów światła reflektorów przeciwlotniczych.

Obejrzana prezentacja wywołała dyskusję, w której my, wierni wielbiciele i niestrudzeni egzegeci Tolkiena, odwołując się tyleż do filmu, co do cyklu powieściowego, porównywaliśmy ze sobą wszystko, co tylko porównać się dało i zasypywaliśmy cierpliwego doktora gradem pytań.

A na koniec, wciąż pełni energii, stworzyliśmy projekt kolejnej imprezy na tegoroczną odsłonę Festiwalu Nauki, Techniki i Sztuki. Będzie się działo - już teraz serdecznie zapraszamy.

Dając sobie czas na przygotowanie się do sesji, do połowy lutego robimy sobie przerwę. Ruszamy z powrotem w semestrze letnim!