piątek, 13 listopada 2009

Spotkanie XXXVI – Geopoetyka Azji Centralnej

Geopoetyka Azji Centralnej: Kirgistan, Kazachstan, Uzbekistan, Mongolia

Piątek 13 listopada okazał się dla nas dniem szczęśliwym – dowiedzieliśmy się ciekawych rzeczy o geopoetyce, posłuchaliśmy mgr Anny Kronenberg opowiadającej o swojej podróży przez kraje Azji Centralnej, obejrzeliśmy bardzo interesujące zdjęcia zrobione w m. in. Mongolii, Kirgistanie i Kazachstanie, wreszcie - posłuchaliśmy mongolskiej muzyki i obejrzeliśmy fascynujący mongolski taniec.

Wyszliśmy od popularnej w ostatnich latach teorii geopoetyki. Jest to spojrzenie na przestrzeń z perspektywy kulturowych znaczeń: "w słowie geopoetyka zawarta jest idea, że można umiejscowić filozofię, połączyć krainę i filozofię, naturę i kulturę" (K. White, Atlantica. Wiersze i rozmowy, wybór i przekł. K. Brakoniecki, Olsztyn 1988, ss. 21-22).

Miejsca stały się w kulturze i literaturze jednocześnie konkretne geograficznie, ze swoją topografią, historią oraz imaginacyjne, subiektywne. Każdy uczestnik wchodzący w przestrzeń współtworzy ją, jest to przestrzeń w procesie. We współczesnej prozie m.in. Andrzej Stasiuk, Olga Tokarczuk i Jurij Andruchowycz patrzą na przestrzeń z perspektywy geopoetyki, a pisarz ukraiński wprost korzysta z terminu „geopoetyka” mówiąc o swej twórczości. Podchodzą oni do przestrzeni, jak do palimpsestu, odczytując jej kolejne warstwy:
Jak mówimy palimpsest, to co widzimy? Powierzchnię, po której cały czas coś pisano i rysowano, ale potem przychodzi następny właściciel i zaczyna na tym napisanym jeszcze coś tworzyć, zamazuje to, co było. Nie jest to tylko model ukraiński, prawdopodobnie można mówić o całej kulturze ludzkości, że ma charakter palimpsestyczny.

Z kolei technika pisarska Andrzeja Stasiuka z Jadąc do Babadag przywodzi na myśl szereg opisanych, zastygniętych w pamięci (na granicy wspomnienia i imaginacji) obrazów, fotografii, których kolejne warstwy znaczeń odsłania pisarz.

Refleksja nad przestrzenią jest refleksją nad kulturą (a ich materią jest język) – zachodzą w niej wspólne procesy: heterogeniczność, fragmentacja, utrata centrum, wyróżnić możemy miejsca i kontr-miejsca. Te zjawiska śledziliśmy na przykładach przestrzeni krajów Azji Centralnej.

Naszemu spotkaniu przyświecała idea Biegunów Olgi Tokarczuk – dzięki Annie śledziliśmy pęknięcia, ułomności i „pomyłki w dziele stworzenia” w przestrzeni Azji Centralnej. Dlatego większość zdjęć dotyczyła miejsc ukazujących zaskakujące zdarzenie lub proces: miasto zasypywane przez piasek, przywodzące na myśl scenerię Kobiety z wydm, które nie tak dawno było jednym z największych portów nad Morzem Aralskim – Mojniaq, turniej wykonawców kirgiskiego, narodowego eposu Manas na prowincji Kirgistanu i wiele innych. Zagadnienie eposu i jego wykonania do dziś pozostało tajemnicze – utwór ten jest dwukrotnie dłuższy od Mahabharaty, a jego wykonawca (wybrany przez duchy) wchodzi w trans i potrafi śpiewać przez trzy dni i noce bez przerwy, będąc jednocześnie uczestnikiem opisywanych wydarzeń.

Zajrzeliśmy do mongolskiej świątyni w historycznej stolicy Karakurum, gdzie znaleźć można tak niezwykłe rytualne przedmioty, jak instrument muzyczny, trąbka kangling, wykonana z dziewczęcej kości udowej i naczynie z czaszki lamy.

Zobaczyliśmy miejsce, gdzie zatrzymał się czas – wioskę Arslanbob. Według legendy to piękne, żyzne miejsce wybrał Allach dla swoich wyznawców, aby mogli doświadczyć raju na ziemi. Arslanbob znajduje się na granicy Uzbekistanu i Kirgistanu. Jego mieszkańcy wciąż wierzą, że żyją w wybranym miejscu na Ziemi. Zainteresowała nas Astana, nowa stolica Kazachstanu; miasto wybudowane na pustkowiu, mające być „stolicą trzeciego tysiąclecia”. Widok tego niezwykłego miasta w sercu stepu skłonił nas do podniesienia kwestii geopoetologicznych. Zobaczyliśmy w Astanie przeniesione z literatury do rzeczywistości miasto konceptualne, utopię, która de facto symbolizuje antyutopijność.

Wielkie wrażenie zrobiło na nas miasto duchów – Inylczek, znajdujące się przy dawnej kopalni, na granicy z Chinami, gdzie wydobywano miedź i inne surowce. Po upadku ZSRR kopalnia upadła, a w mieście zaplanowanym dla 15000 mieszkańców, gdzie mieszkało już 7000, zostało zaledwie 120 osób.

Odkryliśmy, że przestrzenie Azji Centralnej są w dużej mierze heterotopiczne, czego dobitnym przykładem jest Morze Aralskie, zamienione w pustynię. Na końcu obejrzeliśmy i posłuchaliśmy tradycyjnego i nowoczesnego śpiewu i tańca mongolskiego.




Astany - nowoczesna stolica w srodku stepu




Mongolia, tradycyjny napój ze sfermentowanego mleka klaczy - kumys




Zniszczona stupa przed murami Karakorum




Puchar z czaszki lamy w świątyni w Karakorum


Zapraszamy też do lektury fragmentu wywiadu z mgr Anną Kronenberg, którego pełna wersja zamieszczona została na stronie internetowej "Przeglądu Australijskiego".


Podróżując, także szukam miejsc, w których mam nadzieję, nastąpi nagłe, przypadkowe odsłonięcie bytu. Dlatego w wędrowaniu szczególnie cenne są wszelkie ślepe zaułki. Przez rok pracowałam w Kirgistanie i podróżowałam po Azji Centralnej. Patrząc na przestrzeń z perspektywy geopoetyki, mamy świadomość, że widzimy palimpsest: odczytujemy kolejne naniesione przez kulturę i historię warstwy. Na przykład zachwyt bardzo nowoczesną Astany nie może być niewinny, gdy jedzie się do niej pociągiem i obserwuje z okien przez kilka dni biedę kazachską na stepie: małe chałupki kryte eternitem, nierzadko z foliami zamiast okien.

Do Mongolii wjeżdżaliśmy z mężem, gdy akurat trwała próba przewrotu, początek rewolucji – po wyborach parlamentarnych, których nie uznała opozycja, zaczęły się demonstracje, palono i dewastowano budynki parlamentarne, muzea i galerie (co akurat trochę nas zaskoczyło, gdyż niszczenie bezcennego dziedzictwa kultury wydało się niezrozumiałe). Policja jednak szybko zaprowadziła porządek (po kilku dniach zamieszek kilkaset osób zamknięto w więzieniach). Spacerując po Ułan Bator widzieliśmy zdewastowane i spalone budynki rządowe i muzea. Natomiast na stepie Mongołowie żyli swoimi codziennymi sprawami.

Największe wrażenie zrobiło na nas Morze Aralskie, a raczej pustynia w miejscu dawnego morza oraz miasto Moynaq, dawniej wielki port rybacki, dziś zasypana piaskiem i solą rozpadająca się osada na pustyni, klimat jak w książce Abe Kobo Kobieta z wydm. Spacerowaliśmy po dnie morza – które obecnie jest pustynią, po skażonym terenie. Z nowopowstałej pustyni (nazywanej Aralkum) silne wiatry roznoszą ogromne ilości piasku i soli (ok. 70 mln ton rocznie), co dodatkowo utrudnia życie w okolicy. To jedna z największych klęsk ekologicznych na świecie. A wjeżdżając do miasta-widma na pustyni wita nas wielki herb Moynaqu – to rybka wesoło pluskająca się w morskich falach! W takich miejscach „na chwilę pęka powłoka świata, którą bierzemy na co dzień za raz na zawsze ukształtowaną rzeczywistość” – jak pisze Andrzej Stasiuk.

W codziennym życiu, […] w rodzinnym mieście Łodzi naszym sposobem na życie jest, parafrazując tytuł znanej książki "uważność na targowisku", czyli idea zrównoważonego rozwoju: to nie tylko segregowanie śmieci, jeżdżenie rowerem, walka o zieleń w mieście, ale przede wszystkim świadomość, jak ważne są decyzje konsumpcyjne – każdy nasz wybór wpływa na otoczenie. Dlatego chcemy, by nasze wybory były jak najbardziej przyjazne naturze i ludziom, a nasze życie – bardziej świadome, wolniejsze.

[…] W Kirgistanie pracowałam w budynku Ministerstwa Kultury, w którym siedziby miały stowarzyszenia wszystkich mniejszości narodowych, żyjących w tym kraju: Niemców, Ukraińców, Koreańczyków, Tatarów, Ujgurów, Azerów, Kazachów i kilkunastu innych – i ten tygiel był fascynującym doświadczeniem. Wspólnie obchodziliśmy i organizowaliśmy swoje święta: narodowe, religijne. Na przykład doświadczyłam w ciągu paru miesięcy czterech Nowych Roków: według kalendarza rzymskiego, prawosławnego, chińskiego i tradycyjnego kirgiskiego, świętowaliśmy od początku stycznia do pierwszego dnia wiosny!

Inna kultura jest najlepszym lustrem nie tylko dla pojedynczej osoby, ale dla narodu z którego się wywodzi. To zderzenie sprawia, że trzeba przyjrzeć się ograniczeniom rodzimej kultury: niemiło uświadomić sobie nagle własny etnocentryzm i fakt, że częściowo myślimy stereotypami. Zwłaszcza relacja Polaków z Rosjanami jest bardzo obciążona historycznie – uczyłam rosyjskich studentów w Biszkeku i ich spojrzenie na Polskę było dla mnie czasem bardzo zaskakujące. Takie doświadczenie jest bezcenne, ponieważ zmusza do redefinicji bardzo wielu twierdzeń, które dotąd przyjmowaliśmy za pewnik. Dużo z mężem podróżowaliśmy po krajach Azji Centralnej: Kirgistanie, Kazachstanie, Uzbekistanie, Mongolii, starając się być jak najbliżej zwyczajnego, codziennego życia mieszkańców i to nas nauczyło otwartości i zgody na najbardziej niespodziewane sytuacje. Doświadczaliśmy życzliwości i pomocy. Przekonaliśmy się, że świat jest fascynującym i bezpiecznym miejscem. Teraz myślimy o kolejnych dalekich podróżach, odmiennych kulturach i najchętniej wybralibyśmy się do Australii i Nowej Zelandii.