W czarowną noc drugiej kwadry księżyca Miesiąca Spadających Liści zebraliśmy się, by snuć opowieść o czarownicach i wiedźmach. Zaczęliśmy od wyobrażeń postaci czarownicy, zastanawialiśmy się, czy jest staruchą z brodawkami śmiejącą, się szaleńczym śmiechem, czy może jest piękną,posągową kobietą w pełni sił witalnych i seksualnych. Rozważaliśmy tezy dotyczące czarownic, praktycznie jednogłośnie uznając za najbardziej prawdopodobną wersję o czarownicach jako kontynuatorkach pogańskiego kultu płodności, a odrzucając zdecydowanie pogląd współczesnych historyków, jakoby czarownice nigdy nie istniały, a okres polowania na czarownice to czas histerii oraz irracjonalnych pomówień wynikających z zabobonu.
Prześlizgnęliśmy się po tematyce gender, przypomnieliśmy sobie znane fakty historyczne, w tym procesy z Salem oraz spalenie na stosie Joanny d'Arc. Dało nam to podstawę do krótkiego omówienia opowiadania Zdarzenie w Mischief Creek Andrzeja Sapkowskiego. Potem prześledziliśmy wykorzystanie motywu czarownic w Trzech wiedźmach Terry'ego Pratchetta, zwracając też szczególną uwagę na Nianię Ogg, jako najbardziej niedocenianą spośród nich. Omówiliśmy też wątki Szekspirowskie w tym utworze. Zagłębiliśmy się też w pachnące czekoladą stronicę powieści Joanne Harris, by zaklasyfikować ją jako współczesną wiedźmę.
Spotkanie zakończyło się andrzejkowym przepowiadaniem przyszłości z lanego wosku oraz obierek jabłek rzucanych przez lewe ramię. W czasie tego procederu towarzystwo się powoli wykruszyło, a tematy rozmowy stały się luźniejsze.
Spotkanie prowadziła Aleksandra Stangreciak.
P.S. Jak zostało obiecane, pod tym adresem dostępne są przepisy na tort czekoladowy oraz ciasteczka :)
Wykorzystana literatura:
ℑ A. Sapkowski, Zdarzenie w Mischief Creek, [w:] Coś się kończy, coś się zaczyna.
ℑ T. Pratchett, Trzy wiedźmy.
ℑ J. Harris, Czekolada.
ℑ Młot na czarownice.
ℑ E. Jong, Czarownice (album).
Wykorzystane teksty teoretyczne:
ℑ M. Harris, Miotły i sabaty; Wielkie polowanie na czarownice, [w:] Krowy, świnie, wojny i czarownice, Warszawa 1985, s. 197–226.
ℑ C. Pinkola Estes, Mądra Wasylisa, [w:] Biegnąca z wilkami, Poznań 2001, s. 85–90.
ℑ J. B. Russell, Czary i czarownictwo, [w:] Krótka historia czarownictwa, s.18–43.
działające w ramach Pracowni Antropologii Literatury w Katedrze Teorii Literatury Uniwersytetu Łódzkiego
piątek, 30 listopada 2007
piątek, 16 listopada 2007
Spotkanie XIII – Literatura dziecięca
"Dawno, dawno temu była sobie piękna królewna. Ktoś jednak rzucił na nią zły urok, którego moc złamać mógł tylko pocałunek prawdziwej miłości. Królewnę zamknięto w wieży, tej zaś strzegł okrutny smok ziejący ogniem. Wielu dzielnych rycerzy próbowało uwolnić nieszczęsną z samotni, ale jednak żadnemu się to nie udało. Królewna czekała w smoczym zamczysku, w najwyższej komnacie, w najwyższej wieży. Czekała na pierwszy pocałunek miłości."
...bowiem w tym samym czasie, na jednym z wydziałów Niewidzialnego Uniwersytetu, w nieco niższej komnacie i dużo niższej wieży, grupa fantastycznie zbzikowanych adeptów Antropologii Literatury zasiadała do debaty.
Po odprawieniu standardowej formuły powitań (Standardowa Księga Zaklęć. Stopień trzeci) spośród oparów rytualnego kadzidła i sterty chusteczek wyłoniła się Wielka Mistrzyni, która głosem specjalnie zmienionym przy pomocy Wirusowego Zapalenia Gardła obwieściła zebranym że ceremonię czas zacząć!
Dalej wydarzenia zmieniały się jak w kalejdoskopie. Otoczeni niezliczoną ilością rękopisów, rycin, staro- i nowodruków adepci pogrążyli się w konsumpcji urodzinowego tortu na cześć Stworzonego przez nich Magicznego Kręgu. Zaczęli powoli od biszkoptowej warstwy, raz po raz wyrzucając z siebie spostrzeżenia i przemyślenia dotyczące problemu współczesnej literatury dziecięcej, która jak się wkrótce okazało niezupełnie dla dzieci jest przeznaczona. W trakcie zawziętej wymiany sądów nad dziećmi mieszkającymi w Bullerbyn, rozpatrzyli strukturę kremu czekoladowego ustalając, że: młodzi czytelnicy sami nie wiedzą czego chcą, że czytać nie lubią, w znaczeniu tekstu się gubią i na siłę dorabiają szczęśliwe zakończenia; co totalnie izoluje ich od zawartych w książkach dydaktycznych pouczeń na temat niebezpieczeństw i reguł panujących w świecie zewnętrznym. Mimo to, jak wykazała analiza warstwy dżemu porzeczkowego, dzieci posiadają zdolność rozpoznawania intertekstualności w poszczególnych dziełach, instynktownie wyczuwają parodię i są mistrzami absurdalnych gier słownych. Ci zaś, którzy parają się pisaniem prozy dla naszych milusińskich, posądzeni zostali o nadmierne bombardowanie młodocianych czytelników wartościami dydaktycznymi i normatywnymi oraz częste sprowadzenie literatury dziecięcej do idei utylitaryzmu.
Wyjąwszy smakowicie chrupiące orzeszki w osobach mistrzów Lewisa, Snicketa i cyklu J. K. Rowling o przygodach pewnego bardzo znanego małoletniego czarodzieja, którego nazwiska nie muszę wymieniać, bo Sami Wiecie Kto to jest, które czyta się jednym tchem; z lubością delektując się niekonwencjonalnością ujęcia tematu, groteskowym humorem i niemal aksamitną doskonałością w łamaniu konwencji literackiej.
Polanych cytrynowym lukrem grafików zlizali dokładnie doceniając ich pracę, fantazję i znaczenie ilustracji w procesie odbioru dzieła przez młodego czytelnika. Na koniec rozsmakowali się w nieprzyzwoicie soczystych pratchettowskich wisienkach w spirytusie, których - jak stwierdzili jednogłośnie - dzieciom nigdy by nie dali, oglądając albumy z grafiką do poszczególnych opowieści ze Świata Dysku.
Po kilku godzinach nasyceni wiedzą i nieco senni adepci, jeden po drugim zaczęli rozpływać się w wieczornej mgle aż w końcu, gdy została ich już tylko garstka, Wielka Mistrzyni machnęła różdżką i Niewidzialny Uniwersytet zniknął tak nagle, jak się pojawił.
Zebraniu przewodniczyła Barbara Lach.
Tajemne inkunabuły, wykorzystane na spotkaniu:
ℑ Dagmara Kowalewska, Harry i czary-mary czyli o wartościach edukacyjnych w cyklu powieści "Harry Potter" J. K. Rowling.
ℑ Marek Oziewicz, Magiczny urok Narnii: poetyka i filozofia "Opowieści z Narnii" C. S. Lewisa.
No to sobie jeszcze poczeka...
...bowiem w tym samym czasie, na jednym z wydziałów Niewidzialnego Uniwersytetu, w nieco niższej komnacie i dużo niższej wieży, grupa fantastycznie zbzikowanych adeptów Antropologii Literatury zasiadała do debaty.
Po odprawieniu standardowej formuły powitań (Standardowa Księga Zaklęć. Stopień trzeci) spośród oparów rytualnego kadzidła i sterty chusteczek wyłoniła się Wielka Mistrzyni, która głosem specjalnie zmienionym przy pomocy Wirusowego Zapalenia Gardła obwieściła zebranym że ceremonię czas zacząć!
Dalej wydarzenia zmieniały się jak w kalejdoskopie. Otoczeni niezliczoną ilością rękopisów, rycin, staro- i nowodruków adepci pogrążyli się w konsumpcji urodzinowego tortu na cześć Stworzonego przez nich Magicznego Kręgu. Zaczęli powoli od biszkoptowej warstwy, raz po raz wyrzucając z siebie spostrzeżenia i przemyślenia dotyczące problemu współczesnej literatury dziecięcej, która jak się wkrótce okazało niezupełnie dla dzieci jest przeznaczona. W trakcie zawziętej wymiany sądów nad dziećmi mieszkającymi w Bullerbyn, rozpatrzyli strukturę kremu czekoladowego ustalając, że: młodzi czytelnicy sami nie wiedzą czego chcą, że czytać nie lubią, w znaczeniu tekstu się gubią i na siłę dorabiają szczęśliwe zakończenia; co totalnie izoluje ich od zawartych w książkach dydaktycznych pouczeń na temat niebezpieczeństw i reguł panujących w świecie zewnętrznym. Mimo to, jak wykazała analiza warstwy dżemu porzeczkowego, dzieci posiadają zdolność rozpoznawania intertekstualności w poszczególnych dziełach, instynktownie wyczuwają parodię i są mistrzami absurdalnych gier słownych. Ci zaś, którzy parają się pisaniem prozy dla naszych milusińskich, posądzeni zostali o nadmierne bombardowanie młodocianych czytelników wartościami dydaktycznymi i normatywnymi oraz częste sprowadzenie literatury dziecięcej do idei utylitaryzmu.
Wyjąwszy smakowicie chrupiące orzeszki w osobach mistrzów Lewisa, Snicketa i cyklu J. K. Rowling o przygodach pewnego bardzo znanego małoletniego czarodzieja, którego nazwiska nie muszę wymieniać, bo Sami Wiecie Kto to jest, które czyta się jednym tchem; z lubością delektując się niekonwencjonalnością ujęcia tematu, groteskowym humorem i niemal aksamitną doskonałością w łamaniu konwencji literackiej.
Polanych cytrynowym lukrem grafików zlizali dokładnie doceniając ich pracę, fantazję i znaczenie ilustracji w procesie odbioru dzieła przez młodego czytelnika. Na koniec rozsmakowali się w nieprzyzwoicie soczystych pratchettowskich wisienkach w spirytusie, których - jak stwierdzili jednogłośnie - dzieciom nigdy by nie dali, oglądając albumy z grafiką do poszczególnych opowieści ze Świata Dysku.
Po kilku godzinach nasyceni wiedzą i nieco senni adepci, jeden po drugim zaczęli rozpływać się w wieczornej mgle aż w końcu, gdy została ich już tylko garstka, Wielka Mistrzyni machnęła różdżką i Niewidzialny Uniwersytet zniknął tak nagle, jak się pojawił.
Zebraniu przewodniczyła Barbara Lach.
Tajemne inkunabuły, wykorzystane na spotkaniu:
ℑ Dagmara Kowalewska, Harry i czary-mary czyli o wartościach edukacyjnych w cyklu powieści "Harry Potter" J. K. Rowling.
ℑ Marek Oziewicz, Magiczny urok Narnii: poetyka i filozofia "Opowieści z Narnii" C. S. Lewisa.
piątek, 26 października 2007
Spotkanie XII – wideoklip Zombie zespołu Cranberries
Przy wyjątkowo obficie i smacznie zastawionym stole (dla nie do końca przekonanych - to jeden z wielu powodów, by przychodzić na nasze spotkania...) odbyła się dyskusja na temat teledysku stworzonego do piosenki Zombie, irlandzkiej grupy The Cranberries. Zaczęliśmy od prób zdefiniowania takiego gatunku filmowego jak wideoklip. Po przypomnieniu sobie jeszcze raz teledysku, któremu tego dnia mieliśmy poświęcić najwięcej uwagi, próbowaliśmy zrekonstruować historię trwających od wieków konfliktów w Irlandii ze szczególnym uwzględnieniem XX wieku. Pomysły na rozumienie Zombie były naprawdę zróżnicowane: od traktowania utworu jako wypowiedzi stricte politycznej, poprzez odniesienie się do koncepcji "czarnego karnawału" wg Aleksandra Nawareckiego, aż po interpretację w duchu mitologii celtyckiej [sic!] oraz współczesnego ikonoklazmu. Poza wnioskami historycznymi płynącymi z dyskusji dokonaliśmy także, może nawet nie do końca intencjonalnie (ale z całą pewnością słusznie), nobilitacji takiej formy wypowiedzi jak teledysk. Chociaż jest to wytwór zdecydowanie komercyjny, nie odbiera mu to wszakże wymiaru artystycznego.
P.S. Cieszymy się niezmiernie z tego, że spotkania cieszą coraz większą popularnością. Zapraszamy na kolejne spotkania (informacje na bieżąco – na naszej stronie) i obiecujemy, że będzie jeszcze ciekawiej!
P.S. Cieszymy się niezmiernie z tego, że spotkania cieszą coraz większą popularnością. Zapraszamy na kolejne spotkania (informacje na bieżąco – na naszej stronie) i obiecujemy, że będzie jeszcze ciekawiej!
Subskrybuj:
Posty (Atom)