piątek, 28 maja 2010

Spotkanie XLIV – Anamorfoza w literaturze

Na ostatnim w tym roku akademickim spotkaniu Koła po raz kolejny stanęliśmy na granicy między sztukami wizualnymi a literaturą. Tematem spotkania była anamorfoza, którą Michał Paweł Markowski zdefiniował jako „skrajną konsekwencję perspektywy linearnej polegającej na deformacji obrazu poprzez umieszczenie punktu zbiegu linii wychodzących z oka z dala od punktu centralnego, a punktu widzenia bardzo blisko płaszczyzny przedstawienia.” Definicja ta dotyczy obrazów, które dopiero oglądane z ukosa ujawniają przedstawiony przedmiot. My potraktowaliśmy temat nieco szerzej za anamorficzne uznając obrazy, które oglądane z bliska przedstawiają coś zupełnie innego niż gdy obserwuje się je z pewnej odległości oraz te, których treść zmienia się w zależności od tego, co uznamy za tło.

Obejrzeliśmy prezentacją przygotowaną przez Asię Lewicką. Na naszych oczach pejzaże ujawniały ukryte w nich ludzkie sylwetki a wizerunki młodych kobiet układały się w kształt ludzkiej czaszki.

Za literacki przykład anamorfozy posłużył nam fragment powieści Mariusza Sieniewicza pt. Rebelia, gdzie martwe ludzkie ciało oglądane z bliska rozpadało się w oczach obserwatora na abstrakcyjne bryły.

Poniżej zamieszczamy kilka przykładów anamorfozy. Życzymy miłej zabawy z perspektywą!

Sprawozdanie przygotowała Agata Grykien.

Wykorzystane teksty:
ℑ Fragment powieści Rebelia Mariusza Sieniewicza
ℑ M.P. Markowski, Anamorfoza





piątek, 23 kwietnia 2010

Spotkanie XLIII – Semana Santa

Podczas ostatniego spotkania dowiedzieliśmy się sporo o obchodach Wielkiego Tygodnia w Grenadzie. Mogłoby się wydawać, że w tradycji katolickiej (znanej KNAL-owiczom z mniejszej lub większej autopsji ;) ) jest to okres spokojnej refleksji, powagi i wzniosłego oczekiwania. Tymczasem w hiszpańskiej Grenadzie obchody Wielkiego Tygodnia, czyli Semana Santa, stanowią pełne temperamentu widowisko, na które zjeżdżają do Andaluzji turyści z całego świata. Mimo faktu, że uroczystości dotyczą obrządku, który jest znany wielu z nas, to hiszpańskie świętowanie wydało nam się egzotyczne.

Za sprawą prowadzącej, mgr Moniki Kocot, która przywiozła z Hiszpanii fotografie składające się na dokumentację Semana Santa, poczuliśmy się na spotkaniu jak w środku gwarnej wielkotygodniowej procesji.

W okresie Wielkiego Tygodnia na ulicach Grenady każdego dnia pojawiają się dziesiątki procesji, organizowanych przez funkcjonujące w mieście religijne bractwa. O tym, które z nich organizuje dany pochód, obserwatorzy mogą się przekonać za sprawą barw tradycyjnych strojów penitentes, czyli wielkotygodniowych pokutników. Członkowie bractw biorą udział w procesji ubrani w długie, zakrywające ciało szaty, za sprawą których nie można rozpoznać płci. Ich twarze zakrywają kaptury z bardzo wysokimi szpicami. Skierowane ku górze czubki symbolizują oderwanie myśli pokutnika od świata doczesnego.

Warto dodać, że oglądane na zdjęciach Moniki ubiory skojarzyły się nam – trafnie, jak zapewniła dr Natalia Lemann – z pokutniczym strojem skazanych więźniów inkwizycji.

Prócz penitentes, w procesji uczestniczą między innymi tzw. wdowy po Chrystusie, ubrane w żałobne stroje, które, podobnie jak pokutnicy, niosą podczas procesji zapalone gromnice. Ze zdumieniem zobaczyliśmy wśród nich widoczne na zdjęciach czarno odziane dziewczynki.

Uczestnicy procesji podążają za paso, czyli przedstawieniem Jesusa lub Madonny.

Obnoszone w czasie Semana Santa pasos, to wykute z kamienia rzeźby, bogato zdobione i przystrojone kwiatami. Choć ważą tony, są noszone przez uczestników procesji – wybranych wcześniej mężczyzn, którzy przenoszą pasos na głowach. Wielkotygodniowe procesje idą ulicami miasta przy dźwiękach muzyki.

Monika wspomniała nam także o szczególnym pochodzie hiszpańskich Cyganów, którzy witali swoje pasos muzyką i tańcem, a ich entuzjazm podzielili także niosący rzeźbę mężczyźni, którzy zaczęli tańczyć z wielotonowym ciężarem na głowach.

Podczas prowadzonego przez Monikę spotkania obejrzeliśmy niesamowite zdjęć i wysłuchaliśmy niezwykłej opowieści o tym, jak święta, które znamy z naszego kręgu kulturowego, mogą być celebrowane gdzie indziej, w tym samym obrządku, ale w zupełnie inny sposób.

Sprawę zdała Magda Drabikowska








piątek, 26 marca 2010

Spotkanie XLII – Proch i Pył Milcho Manchevskiego

Ostanie spotkanie koła poświęciliśmy analizie obrazu filmowego Proch i pył Milcho Manchevskiego. Podczas dyskusji interesowały nas głównie kwestie narracji, relacji między historykami i „historykami”, tym, który opowiada, i tym, który jest odbiorcą opowieści.

Na wstępie odnieśliśmy się do lakonicznego opisu dystrybutora, który polecał film jako western, romans i rodzinną sagę. Tymczasem widz, który, spodziewając się epickiej fabuły wsunie płytę do odtwarzacza dvd, może doznać rozczarowania. Proch i Pył to przewrotna opowieść o tworzeniu narracji, historii opowiedzianej z migotliwego punktu widzenia i kreowaniu tożsamości poprzez opowieść.

Ciekawe, że to ostatnie dotyczy tyleż filmowych bohaterów (wychowanej przez amerykańskiego kowboja Angeli, córki macedońskiego separatysty oraz czarnoskórego rzezimieszka z Nowego Yorku, Edge’a), co samego reżysera, urodzonego w Skopje Macedończyka, którego młodość przypadła na czasy, gdy jego rodzinna ziemia stanowiła część Jugosławii.

Choć dla większości z nas kontekst historyczny nie był oczywisty, to za sprawą prowadzącej spotkanie Agaty Grykien zyskaliśmy cenną wiedzę na temat XX-wiecznej historii Bałkanów. Agata streściła nam tło historyczne filmu, odnosząc się do takich wydarzeń, jak np. powstanie ilidendeńskie (którego nazwa bierze się od dnia prawosławnego święta św. Eliasza) w roku 1903 i proklamacja dziesięciodniowej Republiki Kruszewskiej, a także okupacja turecka oraz rzeź ludności macedońskiej dokonana przez Turków.

Proch i pył, obraz postmodernistycznie intertekstualny, nasycony aluzjami odnoszącymi się do historii Bałkanów czy XX-wiecznej kultury Ameryki i Europy, ironicznie operujący narracją i naszpikowany interpretacyjnymi zagadkami (wśród których zapewne najprostszą stanowią znaczące imiona bohaterów – Angeli, Lilith, Luke’a, Eliasza i Edge’a), jest tekstem kultury, do którego trzeba podejść z daleko idącą podejrzliwością.

KNAL-owicze, prowadzeni przez gęsty labirynt znaczeń przez Agatę, która podczas spotkania pełniła zaszczytną rolę Ariadny, spokojnie i bez wstrząsów rozkładali obraz Manchevskiego na czynniki pierwsze, szczodrze wspomagając się dostępną wiedzą z zakresu historiografii Haydena White’a, nowego historycyzmu Stephena Greenblatta i mikrohistorii Ewy Domańskiej, a gdy trzeba było sięgnąć po dodatkową broń – także z teorii literatury i filozofii kultury.

Spotkanie upłynęło na interesującej dyskusji, która toczyła się żwawo, choć w wąskim gronie. Może będzie to stanowiło zachętę dla tych, którzy – zapewne bojąc się starcia z gęstym filmem Manchevskiego – tym razem nie zjawili piątkowym popołudniem w sali 15, aby przy doskonałej herbacie brać udział w ciekawej rozmowie.

Sprawozdanie spisała, uprzednio odważnie stawiwszy się na miejscu, Magda Drabikowska.