No to sobie jeszcze poczeka...
...bowiem w tym samym czasie, na jednym z wydziałów Niewidzialnego Uniwersytetu, w nieco niższej komnacie i dużo niższej wieży, grupa fantastycznie zbzikowanych adeptów Antropologii Literatury zasiadała do debaty.
Po odprawieniu standardowej formuły powitań (Standardowa Księga Zaklęć. Stopień trzeci) spośród oparów rytualnego kadzidła i sterty chusteczek wyłoniła się Wielka Mistrzyni, która głosem specjalnie zmienionym przy pomocy Wirusowego Zapalenia Gardła obwieściła zebranym że ceremonię czas zacząć!
Dalej wydarzenia zmieniały się jak w kalejdoskopie. Otoczeni niezliczoną ilością rękopisów, rycin, staro- i nowodruków adepci pogrążyli się w konsumpcji urodzinowego tortu na cześć Stworzonego przez nich Magicznego Kręgu. Zaczęli powoli od biszkoptowej warstwy, raz po raz wyrzucając z siebie spostrzeżenia i przemyślenia dotyczące problemu współczesnej literatury dziecięcej, która jak się wkrótce okazało niezupełnie dla dzieci jest przeznaczona. W trakcie zawziętej wymiany sądów nad dziećmi mieszkającymi w Bullerbyn, rozpatrzyli strukturę kremu czekoladowego ustalając, że: młodzi czytelnicy sami nie wiedzą czego chcą, że czytać nie lubią, w znaczeniu tekstu się gubią i na siłę dorabiają szczęśliwe zakończenia; co totalnie izoluje ich od zawartych w książkach dydaktycznych pouczeń na temat niebezpieczeństw i reguł panujących w świecie zewnętrznym. Mimo to, jak wykazała analiza warstwy dżemu porzeczkowego, dzieci posiadają zdolność rozpoznawania intertekstualności w poszczególnych dziełach, instynktownie wyczuwają parodię i są mistrzami absurdalnych gier słownych. Ci zaś, którzy parają się pisaniem prozy dla naszych milusińskich, posądzeni zostali o nadmierne bombardowanie młodocianych czytelników wartościami dydaktycznymi i normatywnymi oraz częste sprowadzenie literatury dziecięcej do idei utylitaryzmu.
Wyjąwszy smakowicie chrupiące orzeszki w osobach mistrzów Lewisa, Snicketa i cyklu J. K. Rowling o przygodach pewnego bardzo znanego małoletniego czarodzieja, którego nazwiska nie muszę wymieniać, bo Sami Wiecie Kto to jest, które czyta się jednym tchem; z lubością delektując się niekonwencjonalnością ujęcia tematu, groteskowym humorem i niemal aksamitną doskonałością w łamaniu konwencji literackiej.
Polanych cytrynowym lukrem grafików zlizali dokładnie doceniając ich pracę, fantazję i znaczenie ilustracji w procesie odbioru dzieła przez młodego czytelnika. Na koniec rozsmakowali się w nieprzyzwoicie soczystych pratchettowskich wisienkach w spirytusie, których - jak stwierdzili jednogłośnie - dzieciom nigdy by nie dali, oglądając albumy z grafiką do poszczególnych opowieści ze Świata Dysku.
Po kilku godzinach nasyceni wiedzą i nieco senni adepci, jeden po drugim zaczęli rozpływać się w wieczornej mgle aż w końcu, gdy została ich już tylko garstka, Wielka Mistrzyni machnęła różdżką i Niewidzialny Uniwersytet zniknął tak nagle, jak się pojawił.
Zebraniu przewodniczyła Barbara Lach.
Tajemne inkunabuły, wykorzystane na spotkaniu:
ℑ Dagmara Kowalewska, Harry i czary-mary czyli o wartościach edukacyjnych w cyklu powieści "Harry Potter" J. K. Rowling.
ℑ Marek Oziewicz, Magiczny urok Narnii: poetyka i filozofia "Opowieści z Narnii" C. S. Lewisa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz